5 prostych sposobów na dobry dzień

No przejdę od razu do sedna i zacznę wymieniać moje sposoby. Jak zacząłem o tym myśleć przed napisaniem tego posta, to moje sposoby ułożyły mi się w pewną chronologię:

1. Zaplanować swój dzień.

A potem trzymać się planu, co jest już dużo trudniejsze 😉

Jeśli zawiedziesz z planowaniem, planujesz ponieść porażkę. – Benjamin Franklin

Zdaje się, że w tym odcinku podkastu Mała Wielka Firma Miłosz Brzeziński mówi o potędze dobrych intencji. Jeśli sobie postanowisz coś wykonać, albo nawet jakoś się poczuć, to twoje szanse na faktyczne wykonanie czy poczucie wzrastają astronomicznie.
Bo jeśli nie masz jasno skrystalizowanego celu, to jedyny sposób w jaki możesz go osiągnąć to przypadkowy dryft. A tak jakoś się składa w tym życiu, że bardzo niewiele (0.000001%?) wartościowych rzeczy i dokonań sobie, ot tak, przypadkowo do ciebie przydryfuje.

No i wszyscy lubmy mieć poczucie kontroli nad swoim życiem (chociaż jedynie nad czym możemy mieć kontrolę w życiu to nasze własne myśli, słowa i akcje). A zaplanowanie swojego dnia sprawia właśnie taką przyjemną iluzję kontroli.

2. Poranny rytuał.

Hmm, Całkiem sporą częścią mojego porannego rytuału jest swego rodzaju odświeżenie dobrych intencji, jakie mam dla całego mojego życia.

Moim sposobem na dobry dzień jest mieć dobre życie. Żeby było ono dobre, to musi się w nim zdarzyć więcej dni dobrych niż złych. A codziennie rano przypominam sobie – poprzez powtarzanie mojej osobistej konstytucji, przeglądanie mojej tablicy marzeń, czytanie lektur i cytatów, które ukształtowały moją filozofię życiową – co dla mnie znaczy “dobre życie”. To bardzo pomaga ograniczyć życiowy dryft.

Oprócz tego, mój rytuał zawiera kilka elementów, na które zbyt często brakuje nam czasu w pośpiechu dnia. Piję kilka szklanek wody – nawodnienie jest bardzo ważne zwłaszcza na początku dnia. Ćwiczę intensywnie przez 2-3 minuty. Rozciągam się. Piszę notę z podziękowaniami (i zazwyczaj od razu ją dostarczam adresatowi). Rozciągam się słuchając jakiegoś mądrego podkastu.

3. Wieczorny rytuał.

Tak naprawdę, mój poranny rytuał – i dobry dzień – zaczynają się już poprzedniego dnia. Jeśli pójdę spać wystarczająco wcześnie, to będę spał wystarczająco długo i wstanę wypoczęty. A jeśli będę spał krócej niż 6 godzin, to choćbym zjadł tysiąc kotletów i nie wiem jak się wytężał, to nie udźwignę ciężaru dnia.

Tak jak szklanka wody z rana i ćwiczenia, to też ustawia moją fizjologię. Można mieć dobry dzień i wbrew swojej fizjologii, ale jeśli możesz z niej uczynić swojego sprzymierzeńca, to dlaczego nie?

4. Wdzięczność.

A częścią mojego wieczornego rytuału jest zapisywanie we wdzięczniczku rzeczy (i osób, i zjawisk, itp.), za które jestem wdzięczny. Jestem zdania, że to jeden z głównych powodów, dlaczego zwykle zasypiam błyskawicznie jak niemowlę. Praktykowanie wdzięczności na koniec dnia uspokaja moje myśli jak nic innego.

5. Zatrzymać się.

Jest to częścią mojego porannego rytuału, ale i przez cały dzień rozsiewam sobie takie momenty na modlitwę, adorację, medytację, albo chwilę kontaktu z drugim człowiekiem.

Cokolwiek sprawia, że przestajesz gnać, a odnajdujesz się w bieżącej chwili się nada; oprócz wymienionych wyżej, to może być na przykład:

-wzięcie kilku głębokich oddechów,

-nazwanie emocji, którą właśnie odczuwasz,

-spacer w naturze,

-jakikolwiek bezmyślny wysiłek fizyczny, który ‘oczyszcza’ ci głowę.


Kiedy tak już te sposoby spisałem, to przyszło mi na myśl, że wspólnym mianownikiem dla dobrego dnia, jest przeżycie go świadomie, intencjonalnie. Nie uciekać od rzeczywistości, nie “gonić króliczka”.
Dzień nie ma mi się przydarzać, tylko ja mam go przeżywać. I wtedy będzie dobry, niezależnie od zewnętrznych okoliczności.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *