Dlatego, że one są złe po jakimś czasie. Jak zeżresz pączka, to nie wyskakuje ci od razu oponka wokół brzucha. Schodzi się z tym parę miesięcy objadania się pączkami.
A w momencie, kiedy pączusia żujesz, to czujesz się sielsko-anielsko.
Generalnie, ludzie robią to, co im sprawia przyjemność w danym momencie. Dopamina rządzi naszym zachowaniem w niewiarygodnie mocny sposób. Dlatego właśnie smartfony z błogosławieństwa stały się plagą. Urządzenia, które miały uczynić nasze życie łatwiejszym i bardziej produktywnym, zrobiły z nas bezmózgie zombie.
I stało się to w moment (bo parę lat to moment w skali historii ludzkości). A dlaczego? Bo każde dotknięcie ekranu powoduje dopaminowy strzał w mózgu.
Okazuje się, że dopamina to nie tyle hormon przyjemności, co hormon antycypowania przyjemności. Nigdy nie wiesz, co kryje się za kolejnym powiadomieniem na komórce. I z ekscytacją odblokowujesz ekran, żeby to sprawdzić.
A zalew dopaminy dosłownie niszczy przednią część mózgu, odpowiedzialną za logiczne myślenie.
Zresztą, nawet gdyby to było całkowicie neutralne, to jak myślisz, ile pożytecznych rzeczy można zrobić w czasie czterech godzin dziennie, które przeciętnie poświęcamy na gapienie się w ekran telefonu?
Podświadomość nie rozumie pojęcia czasu. Dąży do tego, co przyjemne w danym momencie. A ‘zło’ złych nawyków kumuluje się z czasem. Żeby uniknąć złych nawyków, trzeba włączyć świadome myślenie. Inaczej, kończy się to tak:

Przez spory kawał czasu, wystarczająco długi, żeby utworzył się zły nawy, nie widać dokąd zmierza powtarzanie danej czynności. A jest to przy-jem-niu-tkie. A potem jest już za późno.
Ludzie dlatego tak chętnie robią rzeczy, które są dla nich złe, bo nie włączają myślenia, lecz pozwalają się kierować impulsami.