Kto ma w życiu łatwiej: introwertycy czy ekstrawertycy? Dlaczego?

“W życiu”? No, to jest wręcz filozoficzne, szerokie pytanie. Więc ja się ograniczę jedynie do strefy finansowo-zawodowej.

Mogę być przy tym ‘nieco’ stronniczy, bo jestem twardym introwertykiem.

Przede wszystkim – w życiu to w ogóle nikt nie ma łatwiej, a łatwiej to jest, jeśli potrafisz zgrać to, co robisz, z tym, kim jesteś.

Jednak te zasady obowiązują tylko do pewnego poziomu. Globalne trendy sprawiają, że ekstrawertycy mają teraz łatwiej, a już na pewno mają łatwiej wspiąć się na sam szczyt zarobków.
Rzekłbym, że łatwiej jest im rozpocząć karierę zawodową i łatwiej im skończyć na samym szczycie. Podam tylko dwa przykłady takich trendów, ale one są tak wszechobecne, że dotykają 96% wszystkich przypadków kariery zawodowej.

Digitalizacja gospodarki

Media społecznościowe są tylko wierzchołkiem góry lodowej, ale najbardziej widocznym. Żyjemy w dziwnych czasach. Kiedy indziej nastolatek miał szansę dorobić się majątku na samych wygłupach? Zajrzałem kiedyś przez ramię młodemu gościowi w pociągu, który oglądał Tik-Toka. On oglądał wygłupy, jakieś tańce, wygibasy. Czyli tak się teraz zdobywa ‘czas antenowy’, co się przekłada na czas reklamowy – i kasę.

I teraz mi powiedz z czystym sumieniem, że introwertyk ma łatwiej się wygłupiać przed kamerą od ekstrawertyka.
Ale tu nie chodzi tylko o video. Digitalizacja gospodarki przeniosła nas z ekonomii opartej na wiedzy do ekonomii uwagi. Teraz największa kasa idzie tam, gdzie uda się skupić ludzką uwagę. Poza tym, uwaga jest liczona w sekundach, a wiedza w latach.

Ekstrawertycy mają łatwiej w tej ekonomii. Oni są po prostu szybsi. Łatwiej im zabłysnąć, rzucić dowcipną uwagę, nawiązać kontakt, schwytać czyjąś uwagę.

Digitalizacja przekłada się na natychmiastowość. Wszystko jest teraz instant, i biedny introwertyk nie ma czasu nawet przeprocesować natłoku sygnałów, a co dopiero jakoś zabłysnąć swoją odpowiedzią na nie.

Współpraca rodzi dochody

Era samotnych wilków przemija. Nie ma bardziej samotnego zajęcia niż pisarz, ale jeśli myślisz, że wystarczy napisać arcydzieło, żeby zaistnieć na rynku wydawniczym, to jesteś w grubaśnym błędzie.

I nie mówię tu nawet o współpracy z wydawnictwem (ich era też już przemija). Pracuję w angielskim światku self-publishingu już prawie dziesięć lat i wiem, że mam olbrzymią przewagę nad ‘samotnymi wilkami’.
Przede wszystkim mam zespół ludzi, z którymi pracuję – edytorkę, korektorkę, grafika, asystentkę, gościa od składu i formatu (nawet nie wiem, jak się taki zawód nazywa), narratorów, tłumaczy… I już.

Mam łatwiej. Potrafię napisać i wydać książkę w trzy miesiące – i to jako jeszcze jeden dodatkowy projekt wśród wielu.

A biedne, samotne wilki? Nie muszą robić wszystkiego samemu, ale nawet znalezienie odpowiednich ludzi zajmie ich czas i pochłonie energię.

I tak właśnie wygląda współczesna gospodarka. Wartość dodaną tworzą zespoły. A w zespołach ważne są relacje. A ekstrawertycy sprawiają lepsze pierwsze wrażenie. I już tyle wystarczy, żeby mieli przewagę, żeby było im łatwiej.

Ekstrawertycy mają łatwiej

I działa to nawet w takich technicznych sektorach, jak informatyka.

Niby lepiej być introwertykiem i znać się dobrze na programowaniu, ale największą kasę koszą w IT kierownicy projektów (no dobra, oprócz super-specjalistów, ale tych jest jak na lekarstwo) – taki most pomiędzy światem informatycznych nerdów i światem biznesu.
Potrafią się dogadać z jednymi i z drugimi. I za to biorą pieniądze. No, i potrafią też sprawić, żeby informatycy dogadali się między sobą (współpraca rodzi dochody!).

Chociaż powyższy przykład zawadza już mocniej o kwestię promowania ludzi, którzy są po prostu lepiej wygadani niż introwertyczni specjaliści. Tak czy owak, to współpraca generuje teraz wartość dodaną i ekstrawertycy na tym wygrywają.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *