Mój największy „nigdy wcześniej o tym nie myślałem w ten sposób!” moment

10 sierpnia 2012 roku przeczytałem książkę. Jeśli znałbyś/znałabyś mnie choć trochę, to byś wiedział/a, że to żadne wielkie wydarzenie w moim życiu. Książek to ja przeczytałem tysiące.

Tamtego dnia przeczytałem książkę “The Slight Edge” napisaną przez amerykańskiego milionera, Jeffa Olsona. Jej główny przekaz uderzył mnie jak młot pomiędzy oczy:

“Sukces to wynik kilku małych rzeczy, które wykonujesz każdego dnia.
Porażka to rezultat drobnych błędów, które codziennie powielasz.”

Cały “The Slight Edge” kręci się wokół tych dwóch konceptów. Jeff zachęca, żeby znaleźć sobie jakieś rzeczy, które możesz robić codziennie, więc z konieczności niezbyt wielkie—i że tylko robiąc je, możesz osiągnąć wielkie sukcesy. W ten sposób także unikasz drobnych błędów i wielkich porażek.

przekaz the slight edge
(Wykres The Slight Edge; przekaz książki w pigułce)

Nigdy wcześniej nie myślałem o sukcesie czy porażce w ten sposób. Sukces był w moich oczach czymś olbrzymim – wygranie złotego medalu na olimpiadzie albo stworzenie wielomilionowej firmy. Porażka to było dla mnie wyrzucenie z pracy albo utrata życiowych oszczędności na giełdzie – jednorazowe wydarzenia.

W 2102 roku nie czytałem już rozwoju osobistego od jakichś 16 lat. Byłem do niego nastawiony bardzo sceptycznie. Jednak ten przekaz spenetrował mój sceptycyzm. Zacząłem przyglądać się mojej własnej historii i szukać w niej drobnych błędów oraz małych dyscyplin. I, o dziwo, znalazłem je.

Moje historie

Egzamin wstępny na studia zdałem, jako trzeci od końca. A zdałem go w ogóle, bo zerżnąłem od kumpla jedno zadanie z matmy. Żeby było śmieszniej, kumpel był z przedszkola. Na czwartym roku dostałem stypendium edukacyjne. Żeby się na nie załapać musiałem być w gronie najlepszych 25% studentów na moim kierunku. To był sukces.

Jak go osiągnąłem? Po prostu, byłem praktycznie na każdym wykładzie i ćwiczeniach. A moi kumple ze studiów nie, i dlatego mogłem ich przegonić.

W mojej pracy w IT nigdy nie zrobiłem wielkiej kariery. Nigdy nie byłem doceniany przez przełożonych. Żeby dostać lepszą pensję, zawsze musiałem zmieniać pracę.

Dlaczego? Oj, na to składała się wręcz kaskada drobnych błędów.

W żadnej mojej pracy zbytnio się nie udzielałem. W najlepszym razie, robiłem, co do mnie należało. Praktycznie każdą wolną chwilę w pracy przeznaczałem na obijanie się. Uczyłem się nowych rzeczy jedynie z musu. Jako introwertyk wolałem się gapić w ekran komputera niż z kimkolwiek pogadać o czymkolwiek, a co dopiero o zadaniach w pracy.

Ale przykładem z mojego życia, który do mnie najbardziej przemówił, były moje pompki. Codziennie robiłem serię pompek aż do momentu, kiedy nie mogłem nawet podnieść się z ziemi.

które nawyki warto mieć

Zacząłem ten nawyk, a raczej do niego powróciłem, w 2006 roku. Chciałem w ten sposób zrzucić zbędne kilogramy. Niespecjalnie mi się to udało. Nie da się ćwiczeniami spalić kilogramów, jeśli nic nie zmienisz w swoich nawykach żywieniowych.

Kiedy zaczynałem pompki w 2006, potrafiłem ich zrobić 40. Kiedy czytałem “The Slight Edge”, mój rekord był bodajże 122. Moja seria pompek nigdy nie zajmowała mi więcej niż pięć minut dziennie.
Oprócz samego imponującego rekordu, byłem też w świetnej formie jak na faceta w średnim wieku, z niewielką nadwagą i siedzącym trybem życia. To wszystko było spowodowane przez ten jeden mały nawyk.

Stan “przed”

To właśnie przykłady z mojego własnego życia spowodowały, że mój poziom sceptycyzmu obniżył się na tyle, że “The Slight Edge” przeczytałem. A potem przez miesiąc przeżuwałem w myślach koncept niewielkich nawyków prowadzących do sukcesu.

W końcu postanowiłem spróbować. Nie miałem nic do stracenia. Moje życie mi się nie podobało i nie widziałem w nim większego sensu. Sam się sobie nie podobałem. Nie pasowało mi moje lenistwo, izolacja i brak znaczenia w tym, co robiłem na co dzień. Żyłem od weekendu do weekendu i od pierwszego do pierwszego.

Żeby znieczulić się na tą pustkę egzystencjalną, uciekałem w gry komputerowe, telewizję i książki.

Reszta jest historią

Tak jak radził Jeff, usiadłem i spisałem sobie po 1-2 cele w sześciu obszarach mojego życia – zdrowie, finanse, duchowość, kariera, rozwój osobisty i edukacja. Potem wymyśliłem, jakie codzienne działania mogą mnie przybliżyć do realizacji tych celów. Całe ćwiczenie zajęło mi może 20 minut.

M. in. zacząłem ćwiczyć szybkie czytanie. Po miesiącu czytałem niemal dwa razy szybciej. To był taki ostateczny ciężarek przeważający szalę. Stwierdziłem, że dam temu sposobowi osiągania sukcesów więcej czasu.

jak się zmieniłem w ciagu ostatnich 10 lat

Po pół roku osiągnąłem moją wymarzoną wagę 62.5 kilograma. W międzyczasie odkryłem, że chcę zostać pisarzem. W maju 2013 roku wydałem samodzielnie poprzez Amazon moją pierwszą książkę. I ludzie ją kupowali.

Stałem się fanatykiem nawyków. Obecnie mam ich kilkadziesiąt. Większość z nich jest malutkich, co najwyżej 10-minutowych. Największym moim nawykiem jest pisanie co najmniej pół godziny dziennie.

Rezultaty

Małe nawyki kumulują się w duże sukcesy. Przez ostatnie siedem lat totalnie przemeblowałem swoje życie.
Zmieniłem pracę (30% podwyżki).
Zostałem autorem i wydałem 17 książek.

Zostałem trenerem osobistym i pracowałem z ponad setką klientów.
Kupiłem dom.
Przeszedłem na pół, a potem na ćwierć etatu w korporacji.
Otworzyłem własny biznes.
Sprzedałem dziesiątki tysięcy moich książek.
Miliony osób przeczytało w Internecie moje artykuły.
Udzieliłem kilkunastu wywiadów na podcastach.
Moje zdrowie znacznie się polepszyło.
Przezwyciężyłem moją chorobliwą nieśmiałość i nawiązałem nowe przyjaźnie z ludźmi na całym świecie.
Mam relacje służbowe, i nie tylko, z milionerami.

To działa.

Wystarczyło zmienić moje myślenie o sukcesie. To parę małych rzeczy, które wykonujesz każdego dnia.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *