Generalnie, to są nawyki myślowe. Jeśli popatrzeć obiektywnie na szczęście, to jedynym mierzalnym wyznacznikiem szczęścia, będącym zewnętrznym czynnikiem, są twoje relacje.
Cała reszta jest nieistotna – zdrowie, pieniądze, szacun na dzielni czy liczba nagród nie decydują o twoim szczęściu.
A czyż twoje relacje nie zależą w dużej mierze od ciebie?
Twoje szczęście jest więc najbardziej zdeterminowane przez twoje myślenie. A w ogóle to masz szczęście. Jestem ekspertem od tych nawyków. Latami sabotowałem swoje szczęście i trudno o lepszą osobę, żeby ci je objaśnić.
A oto i one:
1. Życie przeszłością.
Latami całymi puszczałem sobie powtórki z mojej przeszłości w głowie. Każdą swoją porażkę doświadczałem co najmniej kilka, o ile nie kilkadziesiąt razy. Podobnie z przykrościami czy niespełnionymi marzeniami.
Oj, to nie jest przepis na szczęście.
Ale także nałogowe wracanie do miłych momentów w przeszłości nie jest zdrowe. I owszem, raz na jakiś czas to normalne. Ale każda chwila, kiedy żyjesz przeszłością, to chwila teraźniejszości, którą bezpowrotnie tracisz. Jak możesz być szczęśliwy/a teraz, skoro cię nawet tu teraz nie ma?
2. Życie przyszłością.
Pod koniec 2012 roku zacząłem zmieniać swoje życie. Następne kilka lat były dla mnie okresem intensywnego rozwoju. Zacząłem karierę pisarską, schudłem, pokonałem nieśmiałość, zrobiłem parę zawodowych certyfikatów, zmieniłem pracę, kupiliśmy pierwszy dom… to była jazda!
Ale zacząłem też oczekiwać zbyt wiele zbyt szybko. Sprzedałem 17 tysięcy kopii moich książek, ale pytałem, kiedy będę sprzedawał regularnie trzy tysiące egzemplarzy miesięcznie, żebym mógł rzucić pracę i skierować moją energię na to, co dla mnie najbardziej się liczy.
Ciągle się zastanawiałem, dlaczego jeszcze nie osiągnąłem tego poziomu, pomimo zabójczej harówki przez kilka lat?
‘Kiedy’ i ‘dlaczego’ na okrągło powtarzane nie zostawiają miejsca na szczęście.
3. Porównywanie się do innych.
To jest tak bezsensowne, a jednak tracimy na to energię i spokój ducha. W okresie ‘życia przyszłością’ często porównywałem się do innych, a kończyło się to głównie frustracją.
Mój pisarski mentor miał tylko pięć razy więcej tytułów ode mnie, a zarabiał 10-20 razy więcej z tantiemów, niż ja. Czemu?!
Ludzie, którzy zaczynali biznesy internetowe później ode mnie, dorabiali się fortun, a ja nadal zarabiałem tyle, co kot napłakał. Czemu?!
Oczywiście, kiedy porównywałem się do innych, wybierałem tylko ich sukcesy, żeby się z nimi porównywać. Na przykład, moja przyjaciółka zaczęła pisać w tym samym czasie, co ja, a zarobiła ponad 100,000 dolarów.
Ciekawe czemu, gdy o tym myślałem z frustracją, moja podświadomość zdecydowała się nie wspominać o tym, że ta sama przyjaciółka blogowała wcześniej przez 10 lat i miała potężne doświadczenie pisarskie, a ja żadnego.
I chyba zupełnie “przypadkiem” moja podświadomość postanowiła też nie wspominać o tym, że owa przyjaciółka ma rzadką chorobę genetyczną. Ta choroba objawiała się dziesiątkami symptomów, głównie bolesnymi. Lekarze dawali mojej przyjaciółce wtedy jeszcze maksymalnie 7 lat życia. A jej dzieci były wtedy w wieku czterech i dziewięciu lat.
Gdybym tak porównywał się w pełni, to obrazek nie byłby już taki różowy, prawda?
4. Frustracja.
“Bliźniaczy zabójcy sukcesu to niecierpliwość i chciwość”. – Jim Rohn
Niecierpliwość zabija też szczęście. Wywodzi się i z życia przyszłością i z porównywania się z ‘jaśniejącą’ częścią życia innych.
Powinienem być szczęśliwy, że moja lista mailowa rosła z czasem. Ale ja wnerwiałem się, bo mój znajomy student z Rumunii wciągnął na swoją listę więcej ludzi w cztery miesiące, niż ja w trzy lata.
To idiotyczne! Przecież on miał kompletnie inne audytorium. On skupiał się na temacie robienia pieniędzy w Internecie. To gorący temat, którym zajmują się niezliczone rzesze ludzi poszukujące łatwych sposobów na zarobienie dużej kasy.
A ja głosiłem znaczenie wytrwałości, nawyków i powolnej zmiany sposobów myślenia. To mało chwytne tematy; głosiłem głównie w pustą przestrzeń. Wrzuć sobie w Google dwa słowa z osobna: sukces i wytrwałość i porównaj rezultaty…
Frustracja nie pozwalała mi na cieszenie się bieżącą chwilą, ani nawet na cieszenie się z tego, dokąd dążę. Ot, tylko na próżno się wściekałem.
5. Gonienie za jednorazowymi osiągnięciami.
Nigdy nie zapomnę, jak zdałem mój pierwszy egzamin z administrowania bazą danych Oracle. Przygotowywałem się do niego przez długie miesiące, niezbyt pilnie, ale za to regularnie. Opłata egzaminacyjna zżarła 8% mojej pensji. Nigdy wcześniej nie zdawałem żadnego profesjonalnego egzaminu, to była dla mnie duża sprawa.
Wyszedłem z budynku i wręcz podskakiwałem z radości. Krzyknąłem sobie z rozpierającego mnie szczęścia.
Trwało to może raptem pięć minut. Więcej było w tym ujścia napięcia, niż prawdziwej radości.
To było bardzo fajne uczucie, ale na pewno nie było warte podtruwania sobie życia przez kilka miesięcy, żeby się zmobilizować i studiować materiały egzaminacyjne przez 10 minut dziennie.
Gonienie od jednego celu do drugiego jest słabym przepisem na szczęście. Zostawia ci chwilę na radość, a większość czasu spędzasz na osiąganiu celu. A jeśli jeszcze musisz się zmuszać i robić coś dla siebie nieprzyjemnego, żeby ten cel osiągnąć, to większość czasu spędzasz w stanie anty-szczęścia.
Z drugiej strony, jeśli podoba ci się to, co robisz, to osiągnięcie celu jest zwykle tylko kwestią czasu. To jak z moim pisaniem. Jeśli dorzucę codziennie kilkaset słów, to następna książka będzie ukończona wcześniej czy później. A pisanie akurat uwielbiam. Łatwo jest mi być szczęśliwym, gdy piszę.
Podsumowanie: Szukanie szczęścia na zewnątrz siebie.
Wszystkie powyższe sabotujące nawyki miały dwie wspólne cechy: każdy z nich nie pozwala ci się cieszyć bieżącą chwilą i wszystkie dzieją się w twojej głowie.
To, czy gonisz za jakimś celem i czy frustrujesz się po drodze nie zależy przecież od natury celu, czy środków jakie potrzebujesz podjąć, żeby je osiągnąć, ale od twojego podejścia.
Równie dobrze mogłem się nie przejmować tym czy zdam egzamin z Oracle’a, czy nie, albo wnikać w to jak układa się sprzedaż książek moim znajomym i czerpać z tego powód do niezadowolenia.
Twoje szczęście jest całkowicie wewnętrznym i subiektywnym doświadczeniem. Musisz po prostu dać sobie przyzwolenie na bycie szczęśliwym tu i teraz. Żadne zewnętrzne czynniki nie uszczęśliwią cię, jeśli nie pozwolisz sobie doświadczyć szczęścia z nich płynącego.
Bonus
Najlepszym nawykiem, który zakotwicza cię w chwili obecnej i pozwala ci czerpać zeń szczęście, to prowadzenie wdzięczniczka. Cóż to jest? Rodzaj pamiętnika, w którym zapisujesz, za co jesteś wdzięczny/a.
Wdzięczność to chyba najpotężniejsza pozytywna emocja i pozwala przekalibrować ludzki mózg z pesymizmu w optymizm. Istotą prowadzenia wdzięczniczka, jest znajdowanie powodów do wdzięczności w twoim codziennym życiu. Szukasz tego, co sprawiło ci radość, przyjemność lub co doceniasz tu i teraz, a nie dawno temu w przeszłości albo w odległej przyszłości.
Wystarczy codziennie rano zapisać trzy nowe rzeczy, za które jesteś wdzięczny/a przez 30 dni, żeby wytrenować swój umysł do szukania pozytywów w twoim życiu. Zaczynasz doceniać to, co masz w chwili obecnej.
I to jest chyba kwintesencją szczęścia, nie sądzisz?