Jeśli nie boisz się opublikować, to znaczy, że zbyt długo zwlekałaś. Właściwie to powiedzenie dotyczy wypuszczenia produktu na rynek, ale sens jest taki sam.
Jeśli twoje dzieło jest idealnie wycyzelowane, to znaczy, że spędziłeś/aś nad nim stanowczo zbyt dużo czasu. W tej samej ‘cenie’ mogłeś/aś pewnie wypuścić z pięć dziełek.
Ale tu nie chodzi o to, żeby przestać się bać. Najwyżej o to, żeby swój poziom strachu obniżyć do takiego poziomu, że publikacja stanie się możliwa.
Możesz też stopniowo ćwiczyć swoje “muskuły” twórcze – najpierw pokaż dzieło zaufanemu przyjacielowi, potem w wąskim gronie, a dopiero potem udostępnij je wszystkim.
Zwykle przed publikacją powstrzymuje nas jakaś historia w naszej własnej głowie. I w większości przypadków ta historyjka jest kompletną bzdurą.
Wyjdź ze swojej głowy
Mi bardzo pomaga w takich sytuacjach złapanie się za długopis i “pogadanie” ze sobą na papierze. Czego właściwie się boję? Dlaczego? A czemu jest to takie straszne?
Kiedy piszesz, musisz przeprocesować swoje myśli przez płaty czołowe mózgu – przetłumaczyć emocje i obrazy na język ludzki. I po takim przeprocesowaniu efekt na papierze bywa czasami całkiem zabawny. Okazuje się, że boisz się naprawdę bezsensownych rzeczy.
Inne ćwiczenie z pisaniem: wymyśl i napisz najgorszy scenariusz, jaki ci przyjdzie do głowy. Opublikujesz swoje dzieło i co? Świat się skończy? Zaczną cię ścigać agenci CIA albo bojówki Al Kaidy? Nieważne jak chore są to wyobrażenia, zapisz je. A potem, też na papierze, odpowiedz sobie na kolejne pytania: Jakie jest prawdopodobieństwo, że właśnie tak się stanie? I co wtedy zrobię?
Lęk, zwłaszcza przed publikacją, jest najczęściej irracjonalny. Żeby go oswoić i pokonać, musisz mu przemówić do rozumu. Najlepiej na papierze.