Jak pokonać strach?

Jak pokonać strach? Strach pokonuje się przez działanie.

Oczywiście, bezpośrednie działanie przeciwko twojemu strachowi jest niemalże niemożliwe.

Swego czasu byłem nieśmiały do tego stopnia, że nie potrafiłem otworzyć ust i wypowiedzieć choć jednego słowa do obcego człowieka. Kiedy zdecydowałem się przezwyciężyć ten strach, miałem ambitny plan po prostu zacząć rozmawiać z obcymi ludźmi.

Łoj, nawet wydanie z siebie głupiego “cześć” było dla mnie doświadczeniem, które zmieniało mnie w rozdygotaną galaretę. Jeśli udało mi się zmobilizować całą moją odwagę i siłę woli, ta sztuka udawała mi się mniej więcej raz na tydzień.

Masakra!

Taki był mój stan na początku 2013 roku.

Jakiś czas temu zainicjowałem rozmowę z ładną kobietą (byłem szczególnie nieśmiały wobec atrakcyjnych kobiet) w samolocie. To ja przegadałem większość czasu. Ale i tak uznała moje gadanie za wystarczająco interesujące, żeby zanotować sobie moje nazwisko by poszukać moich książek na Amazonie.

Jak u licha to się stało, że przezwyciężyłem mój strach?!

Przez działanie

Powolne, stopniowe i przede wszystkim wytrwałe działanie.

Zwykle, kiedy się boisz jęczysz w swojej głowie: “Boję się. Ocho, nadchodzi! O mój Boże, jak ja się boję! Chyba się zaraz zesram ze strachu.” Twój umysł kręci się w kółko twojego strachu, jak kurczak z uciętym łbem. Ta wewnętrzna konwersacja w ogóle nie ma sensu, to jest czyste, skondensowane, wewnętrzne przerażenie.

Użyj mózgu

Przeanalizuj, czego tak naprawdę się boisz.

Podziel swój strach na kawałeczki.

Wyobraź sobie swoje życie bez strachu: jak by wyglądało? Czego byś doświadczył/a?

Pomyśl:, jakie malutkie działanie możesz podjąć dzisiaj, w obecnej sytuacji, żeby stawić czoło swojemu strachowi?

Kiedy ja przeanalizowałem swój strach, odkryłem, że nie potrafię odezwać się do nieznajomego człowieka. Podzieliłem więc konwersację na malutkie kawałki i je przeanalizowałem.

Jak zaczyna się rozmowa?

Pewnie wydaje ci się, że od pierwszej odzywki? Ha! Czyli nigdy nie byłeś nieśmiały i nie potrafisz podzielić rozmowy na poszczególne atomy. Rozmowa z nieznajomym rozpoczyna się od dostrzeżenia drugiego człowieka!

Tak skrzętnie ukrywałem się w mojej socjalnej skorupce, że z całych sił starałem się nie zauważać ludzi wokół mnie.

Żeby przezwyciężyć mój strach, moim pierwszym krokiem było poświęcanie uwagi ludziom naokoło mnie. To było proste i łatwe. Nie wymagało ode mnie żadnej odwagi. W istocie, było to tak łatwe, że mój irracjonalny strach się nawet nie przebudzał.

Potem przyszedł kolejny krok: nawiązywanie kontaktu wzrokowego. Następnym krokiem było wykrzesanie z siebie nieśmiałego uśmiechu, gdy udało mi się nawiązać kontakt wzrokowy.

Niektórzy nawet uśmiechali się do mnie w odpowiedzi.

I cóż, w końcu udało mi się rozpocząć rozmowy z ludźmi, którzy zauważałem, spojrzałem w oczy i uśmiechnąłem się do nich.

Chociaż na początku działo się to tylko w moich myślach.

Przełom

Moim przełomowym momentem było ćwiczenie wykonane w wyobraźni. Co interesujące, zaadaptowałem ćwiczenie zaprojektowane do pokonywania strachu żeby uporać się z moją nieśmiałością.

Nie będę tu wchodził w szczegóły, bo by mi miejsca zabrakło. Generalnie chodziło o to, żeby wyobrazić sobie sytuację wzbudzającą lęk (u mnie: rozpoczęcie rozmowy z nieznajomym) i wczuć się w swoje ciało.
Kiedy się boisz, zawsze odbija się to w twoim ciele. Niektórych strach ściska za gardło, z innych wyciska powietrze, a u jeszcze innych wzbudza niepokojące sensację w brzuchu.
A potem (tak, to dziwaczne, ale mi pomogło), zaczynasz interakcję z tymi cielesnymi sensacjami. Skupiasz się na nich, pytasz swojego ciała o co tutaj chodzi, czego się boi i dlaczego.
Na koniec wyobrażasz sobie całą sytuację z kreskówkową przesadą, żeby wzbudziła w tobie bardziej śmiech niż strach.

To ćwiczenie dokonało się w mojej głowie, ale nadal była to jakieś działanie. Nie kręciłem się w kółko sterroryzowany myślą o rozpoczęciu rozmowy z nieznajomą osobą. Proaktywnie szukałem rozwiązań dla mojego paraliżującego strachu.

Oprócz mojego mentalnego ćwiczenia podejmowałem mnóstwo innych drobnych działań: zauważałem ludzi wokół mnie, nawiązywałem kontakt wzrokowy, uśmiechałem się do nich, prowadziłem w wyobraźni rozmowy z nimi…

Kumulacja

Moje małe działania skumulowały się we wzrost pewności siebie, ponieważ nigdy się nie poddałem. Praktykowałem i modyfikowałem moje małe akcje aż do momentu, kiedy w końcu mogłem regularnie rozmawiać z nieznajomymi.

Z kilkoma z nich nawiązałem nawet przyjaźń. Z jedną osobą rozmawiałem o życiu i śmierci. Ludzie dziękowali mi za rozpoczęte przeze mnie rozmowy.


Małe codzienne działania to antidotum na strach. Och, wielkie codzienne działania wbrew twojemu strachowi to też wspaniałe antidotum, tylko, że my, tchórze, nie jesteśmy do nich zdolni.

Działaj. Działaj codziennie. Nie poddawaj się.

Pewnego dnia obudzisz się i zdasz sobie sprawę, że twój strach został pokonany.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *