Najlepsze zmiany, które wprowadziłem do planowania domowego budżetu to…

Żadne. Nie mam budżetu domowego. Nie planuję go. Chociaż przydałby się.

Dlaczego nie mam? Wg mojej żony, domowy budżet to ograniczanie własnej wolności. A wszelki zamach na jej wolność może się bardzo źle skończyć dla “zamachowca.” Więc musiałem się pogodzić z tym, że budżetu domowego nie będziemy mieć.

Zamiast zmian w budżecie domowym, polecę więc z własnego doświadczenia kilka zmian, a raczej nawyków, które przyniosły najlepsze efekty w moich finansach osobistych.

1. Śledzenie wydatków.

Śledzić wydatków żony nie mogłem, bo to “zamach”. Ale mogłem jako wydatek potraktować wszystkie pieniądze, jakie jej wręczałem (tudzież przelewałem na konto).

Natomiast wszystko, co ja wydawałem, skrupulatnie zapisywałem.

To świetny nawyk, żeby uprzytomnić sobie, na co idą twoje pieniądze. Co więcej, od razu wyrabia pewną podwyższoną świadomość wokół kwestii pieniędzy. Zwłaszcza, jeśli robisz to tak, jak ja to robiłem – zaraz po zakupie wyciągałem notatnik i ręcznie wypisywałem swoje zakupy na kartce. Na początku było to dość upierdliwe, ale nawyk wyrobiłem sobie dość szybko, a informował on moją podświadomość, że tutaj dzieje się coś istotnego, skoro poświęcam tej sprawie tyle uwagi.

A oprócz podświadomości, i świadomość miała co nieco do analizy. Na przykład szybko ograniczyłem wydatki na słodkie bułki, bo dzięki nawykowi spisywania wydatków zorientowałem się, ile tak naprawdę ich pochłaniam. Przestałem też płacić za parking, a zacząłem po prostu stawiać samochód przed blokiem.

2. Śledzenie dochodów.

To akurat robiłem od dość dawna, a okazało się to bardzo przydatne, kiedy zacząłem zarabiać poza moją pracą. Obecnie mam kilka(naście?) źródeł przychodu i dzięki spisywaniu każdej płatności mogę kontrolować mój biznes, wysokość podatków i orientuję się, na co mnie stać.

Zarówno śledzenie wydatków, jak i dochodów, to przecież niezbędny element planowania domowego budżetu. Jak możesz coś zaplanować, jeśli nie wiesz ile dokładnie zarabiasz, ani na co wydajesz kasę?

3. Omijanie automatyzacji.

Większość doradców finansowych zaleca automatyzowanie jak największej liczby czynności. Dlaczego? Bo jeśli nie automatyzujesz, to twoje emocje łatwo mogą ci wejść w drogę. I zamiast zaoszczędzić na wakacje, wydasz pieniądze pod wpływem impulsu. Albo odwrotnie – zamiast oszczędzać z umiarem, twój brak poczucia bezpieczeństwa sprawi, że będziesz odkładać każdą jedną złotówkę, odmawiając sobie na przykład pieniędzy na wypoczynek albo prewencję zdrowotną.

Ja lubię mieć poczucie kontroli nad moimi finansami. Mało mam wydatków, które wynoszą dokładnie tyle samo miesiąc w miesiąc, więc i przelewów automatycznych prawie nie używam. Zresztą, moje przychody są tak nieregularne, że żyłbym z obawą, że zabraknie kasy na jeden z automatycznych przelewów.

I jestem wystarczająco zdyscyplinowany, żeby podążać za własnymi zasadami. Jeśli ustalę sobie, że 2% dochodu przeznaczam na wcześniejszą spłatę kredytu hipotecznego, to trzymam się tej zasady i basta.

Ręczne procesowanie płatności pozwala mi nie spychać kwestii finansowych w niebyt, ale mieć je zawsze na skraju świadomości. Dla mnie właśnie to przynosi poczucie bezpieczeństwa, a nie zakupy pod wpływem impulsu.

4. Płacenie najpierw sobie.

Jest to świetna metoda na oszczędzanie pieniędzy. Przez lata funkcjonowałem tak, jak to widziałem u moich rodziców – regulowałem rachunki, kupowałem niezbędne usługi i produkty, a jak coś zostawało na koniec miesiąca, to przelewałem te środki na konto oszczędnościowe.

I oszczędzałem bardzo niekonsekwentnie. Rzadko na koniec miesiąca zostawały nam jakieś znaczące sumy. Ciułałem więc pieniążki powoli, a wydawało je się szybko, jak tylko przyszedł jakiś większy wydatek (umeblowanie mieszkania, zakup samochodu, itp.)

Po przeczytaniu książki “Pieniądze albo życie” zdecydowałem się odkładać z każdej wypłaty 200 złotych. Najpierw, zanim wydam choćby grosik. Zadziałało to wspaniale. Okazało się, że po odłożeniu tych dwustu złotych, nadal wystarczało nam na życie.

Szybko zmieniłem mój system oszczędzania. Od lat miałem różne cele oszczędnościowe – wakacje, fundusz remontowy dla aut, itp. Stworzyłem ich jeszcze więcej (prezenty na Gwiazdkę i na urodziny, fundusz na wymianę AGD, OC, wycieczki i podręczniki szkolne, itd.), i zacząłem przelewać na nie środki, jak tylko przyszła wypłata.

A obecnie używam systemu Profit First Mike’a Michalowicza. Polega on na tym, że cały swój dochód dzielisz procentowo według pewnych kategorii i każde pieniądze, które ci spłyną na konto dzielisz według tego klucza. Na przykład ja przeznaczam prawie 53% dochodu “na życie”, 2% na nadpłatę kredytu hipotecznego, 10% na rozwój osobisty, a 23% na wydatki biznesowe.


Te kilka nawyków pozwoliło mi uzyskać pełniejszy wgląd w to, co robię z moimi pieniędzmi i uzyskać większą kontrolę nad wydatkami. A dzięki stworzeniu pewnego bufora finansowego dzięki zasadzie “najpierw płać sobie” uzdrowiłem moje relacje z pieniądzem, na tyle, że ze spokojną głową mogłem się zająć tworzeniem nowych źródeł dochodu.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *