Jak dawać sobie radę pracując na pełen etat?

[a przy tym dbając o dom (gotowanie, pranie, sprzątanie), mając czas na hobby i odpoczynek oraz dbanie o relacje z rodziną i przyjaciółmi?]

Po pierwsze: na tej liście nie widzę dzieci. Jeśli nie masz dzieciaków, zatrudnij się jako niańka na tydzień, obok oczywiście swoich wszystkich innych obowiązków.

Po tym tygodniu albo zwariujesz, albo znacząco poprawisz swoje umiejętności zarządzania czasem.

Po drugie: odpowiem na to pytanie z pozycji retrospekcji. Już nie pracuję na cały etat. Nawet jak zsumuję moje ćwierć etatu i godziny spędzone na pisaniu i pracy w moim biznesie, to wychodzi mi zwykle poniżej 40 godzin tygodniowo.

Ale jeszcze parę lat temu oprócz listy zadań wymienionych w pytaniu, miałem na głowie jeszcze trójkę dzieci, żonę i budowanie nowych ścieżek kariery obok mojej pełnoetatowej pracy.

Jak sobie dawałem radę?

Nie bardzo. Zwykle jest to najczęstsza odpowiedź. I najbardziej szczera.

Niedosypiałem. Zawalałem projekty i terminy w pracy. Co najgorsze, spędzałem mniej czasu z rodziną. Jeszcze do niedawna miałem problemy z tym, żeby spędzić choć godzinę tygodniowo z każdym z moich dzieci.

Moja relacja z żoną też ucierpiała. Po prostu byłem fizycznie i mentalnie niezdolny do poświęcenia jej tyle czasu i uwagi, co wcześniej.

Ale jakoś przetrwałem te 4.5 roku totalnej masakry.

Jak?

Oczywiście, pomimo że miałem mniej czasu dla rodziny, nie znaczy to, że nie miałem go wcale. Rodziny nie da się wyłączyć.
Zresztą, moja żona nie pozwoliła mi (a i sam sobie też nie pozwalałem) pominąć szkolnych uroczystości czy innych ważnych wydarzeń w życiu dzieci. Woziłem córkę do szkoły muzycznej przez ponad dwa lata, dwa-trzy razy w tygodniu.

No dobra, ale jak?

Taki intensywny okres w życiu sam się sobą nie zarządzi. Przede wszystkim, musisz określić swoje priorytety. Zrezygnowałem z imprez, telewizji i gier.

Moim hobby był rozwój osobisty. Kropka. Moim odpoczynkiem był sen i drzemki. Nic więcej.

W pewnym momencie podróżowałem do i z pracy prawie cztery godziny dziennie. Godzinną podróż pociągiem do pracy przeznaczałem zwykle na pisanie. Kiedy tłukłem się autobusami i tramwajami, czytałem. W drodze powrotnej z pracy zwykle spałem.

Wiedząc, że moja żona nie sprzyja moim pisarskim marzeniom, upychałem pracę nad sobą i moimi pobocznymi projektami wcześnie rano albo późno w nocy. Wtedy, chociaż półprzytomny, byłem dostępny w trakcie dnia dla niej i dzieci.

Pisanie było moim priorytetem

Jeśli pracowałem na poranną zmianę, wstawałem o 3:45, żeby mieć rano czas na zajęcie się sobą i popracowanie trochę nad swoimi projektami.

Po pewnym czasie świadomie zaniedbywałem swoją pełnoetatową pracę. Po prostu wykonywałem dokładnie tyle, ile ode mnie wymagano i ani grama więcej.

Aha, żebyście nie mieli złudzeń, moja praca to nie było zwykłe 8 godzin. Oprócz tego przez 7-14 dni w miesiącu byłem pod telefonem całą dobę i brałem sporo nadgodzin (nie żebym miał jakieś inne wyjście, znacie polskie realia).

Więc chwile przestoju w biurze zacząłem poświęcać na swoje rzeczy. Czytałem, uczyłem się, a często i pisałem w pracy.

Partner

Pomoc partnera jest nieoceniona. Moja żona może i nie była zachwycona moją przemianą i ściganiem płonnych marzeń, ale za to świetnie sprawdzała się w roli domowego cerbera. Chociaż miałem na to ochotę, to nie mogłem zaniedbać domowych obowiązków czy opieki nad dziećmi. Po prostu nie miałem takiej opcji.

A ona robiła i tak dużo więcej ode mnie wokół domu, nawet, gdy sama pracowała na pełen etat.

Odpowiedź

Jak dać sobie radę? Nigdy nie dasz rady zrobić wszystkiego. 

Ustal najpierw swoje priorytety.

Wskazówka z własnych bolesnych doświadczeń: rodzina i utrzymanie formy mentalnej i fizycznej zawsze powinny być twoimi głównymi priorytetami. Inaczej wszystko inne i tak się posypie.

A jeśli jesteś wierzący, Bóg powinien być twoim #1 priorytetem. Jeśli On jest na pierwszym miejscu, wszystko jest na właściwym miejscu.

Zrezygnuj ze zbędnych aktywności. 

Hobby, które pożera więcej niż dwie godziny dziennie to już rak na twoim harmonogramie. Mój tata prowadził chyba jeszcze aktywniejsze życie niż ja, bo miał szóstkę dzieci, ale raz na tydzień wykrawał dla siebie wieczór na grę w brydża. I tyle. Nie więcej. Hobby ma być dodatkiem do twojego życia, a nie jego treścią.

Zorganizuj się. 

Jeśli możesz ustalić z partnerem podział obowiązków oraz wspólny kalendarz i system zarządzania zadaniami, to już jesteś w domu. Co dwie głowy to nie jedna.

Ja takiego komfortu nie miałem, więc starałem się zorganizować samemu. Przy liczbie wrzutek, jakie dostawałem od żony i mojego pracodawcy, to była syzyfowa praca. Na koniec skupiłem się na moich codziennych zadaniach, a dłuższe projekty posuwałem naprzód wyznaczając sobie codziennie inne priorytety.

Nawet nie próbowałem ogarnąć rozumkiem więcej niż tygodnia naprzód.

Końcowa rada

Z mojego doświadczenia wynika, że “dawanie rady” jest najbardziej ograniczone przez pracę na pełen etat. Praca – wraz z dojazdem – pożera ponad połowę naszego czasu.

Nagroda jest nieproporcjonalnie mała w stosunku do wysiłku. Bardzo często pracy poddane zostają wszystkie funkcje życiowe i rodzinne – z moimi dyżurami nie mogłem nigdzie wyjeżdżać, ani nawet pójść na basen z dziećmi.

Odkąd pracuję głównie na własny rachunek, ‘daję radę’ bez najmniejszych problemów.

W 2019 nie pominąłem żadnego rodzinnego wydarzenia. Dziesiątki razy byłem z żoną czy dziećmi w kinie. Miałem dwa dłuższe urlopy. Czterokrotnie wyjeżdżałem na kilka dni do Stanów albo na rekolekcje.

Do gier komputerowych już nie wrócę, ale parę książek SF i przygodowych przeczytałem. Mój biznes się rozwija. Przychody i liczba klientów podwoiły się przez ostatni rok.

Pracuj dla siebie. Nadal uważam, ze 4.5 roku ‘masakry’ były warte stylu życia, jaki teraz mam. Żyje mi się dużo lżej.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *