Dlaczego należy umieć opuścić swoją strefę komfortu?

Wybudowanie strefy komfortu jest naturalnym dążeniem każdego, a nie celem. Lubimy komfort. Dążymy do niego. Jest przyjemniutki.

Ale twierdzenie, że jest ludzkim celem życiowym, to jak twierdzenie, że jest nim prokreacja. Znaczy się, sam przyjemny akt prokreacji, bo wychowanie potomstwa jest już “nieco” bardziej skomplikowane.

Albo jak twierdzenie, że celem życiowym ludzi jest napełnienie żołądka. Bo przecież każdy do tego dąży, prawda? Ale to pewien imperatyw życiowy, a nie cel. A mieć stale pełen żołądek, to równie głupi pomysł, jak stale siedzieć w swojej strefie komfortu.

Ani to mądre, ani zdrowe, a po jakimś czasie zaczyna uwierać, przeszkadzać, a w końcu najzwyczajniej w świecie boleć. Wystarczy wrócić myślą do dowolnego, kilkudniowego, świątecznego obżarstwa.

Historia z morałem

Weźmy takiego Zdziśka, który ciężko pracował, stworzył wspaniałą restaurację, wyszkolił ludzi, zbudował systemy, zatrudnił menadżera i od 2010 roku żyje sobie wygodnie jak pączek w maśle.

Nie musi robić dosłownie nic. Biznes się kręci, zarządza nim menadżer, a Zdzisiek co miesiąc kosi tylko kasę. Spędza czas z rodziną, a jak już mu dzieci doskwierają, to je oddaje w ręce opiekunki, bo go na nią stać. Ma wszystko, co dają pieniądze – status społeczny, szacunek, wygody, wyjazdy zagraniczne, drogie zabawki, wielki dom. Pełen komfort.

I przychodzi rok 2020. Lockdown. Zamykają mu restaurację na pół roku. Jego menadżer to bystry facet, po dwóch miesiącach stwierdza, że pandemia się tak szybko nie skończy, więc rzuca papierem i zmienia branżę na e-commerce.

A Zdzichu zostaje w czarnej d. Menadżer zostawił jakąś dokumentację do rządowej tarczy. Pieniędzy w kasie jest na dwa miesiące, o ile Zdzisiek zapłaci swoim pracownikom. Ale przecież ma do opłacenia ważniejsze rzeczy, związane z jego strefą komfortu – ratę kredytu hipotecznego, ratę leasingową na wypasioną furę, pensję opiekunki, ogrodnika…

Dlaczego opuszczać strefę komfortu?

Opuszczać strefę komfortu nie tylko warto, ale jak wspomniano w pytaniu wręcz należy. Bo nie jesteśmy Bogiem. Nijak się nie da wszystkiego przewidzieć.

Ustawisz sobie swoje wygodne życie wokół jakiegoś tematu, biznesu, relacji, ale nic nie jest wieczne. Przyjdzie pandemia, biznes padnie, ktoś umrze. I strefa komfortu pęka jak mydlana bańka. A wtedy dużo trudniej sobie poradzić z życiem, niż kiedy jesteś przyzwyczajony do opuszczania swojej strefy komfortu.

Jeśli nie żyjesz jak pączek w maśle, to takie przeciwności losu są dla ciebie po prostu elementem codzienności.

Ja tam uważam, że równie istotne jest wychodzenie ze strefy komfortu, żeby w ogóle pozostać człowiekiem. Bo cóż to za życie, w którym relacje są bez wysiłkowe, nie trzeba pracować, ani się uczyć?

Ale eksperymenty Calhouna sugerują, że to nie jest kwestia nawet duchowa, egzystencjalna, lecz raczej kwestia fizycznego przetrwania. W warunkach komfortu społeczeństwo się degeneruje. Zanikają więzi socjalne i nie ma czym zapełnić pustki. Strefa komfortu zagraża naszemu samemu bytowi, a nie tylko statusowi istot myślących.

Rada Jima Rohn’a

“Uczyń odpoczynek koniecznością, a nie celem.”

Komfort jest nam potrzebny w życiu, tak samo jak i pełen żołądek – od czasu do czasu.

Nawet regularnie. I nawet jest to potrzebne. Ale, na litość boską, nie bez przerwy! Ani nawet nie nazbyt często. Komfort, to tam, gdzie odpoczywasz i ładujesz baterie. Gdzie zbierasz siły do kolejnego wyzwania. Ale to nie miejsce do życia.


Strefa komfortu to nie życiowy cel, poszukiwanie jej to część naszej natury. A dobrym pomysłem jest z niej wychodzić, bo nie jesteś Bogiem. Nie potrafisz doskonale kontrolować swojego środowiska, żeby spędzić w strefie komfortu resztę życia. A im bardziej zanurzyłeś się w komforcie, tym większym dla ciebie szokiem będzie wyjście z tej strefy.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *